sobota, 13 września 2014


                Edwarda obudził deszcz bębniący o okno. Leniwie uniósł powieki i ziewnął. Sennym wzrokiem wpatrywał się we wschodzące dopiero słońce i poczuł, że po rękach przebiega mu dreszcz. Okrył się kocem i oparł głowę o okno. Westchnął i pomału zaczął przejeżdżać małą dłonią po szybie. Bristol pomału się budził.
                Chłopiec zobaczył pierwszych ludzi opuszczających swoje mieszkania i kierujących się w stronę centralnej części miasta. Obecne były szlachcianki jak i bezdomni, złodzieje czy zwykli mieszczanie. Deszcz przestał padać a zastąpił go blask promieni słońca. Edward zawiesił wzrok na pewnym zaułku między tawerną a sklepem. Wydawało mu się, że widzi bawiących się chłopców, ale po chwili jakby zniknęli mu z oczu. Podniósł się z miejsca i zeskoczył z parapetu. Skrzywił się słysząc skrzypnięcie podłogi. Najciszej jak tylko potrafił skierował się w stronę drzwi. Nacisnął delikatnie na klamkę i wychylił się na korytarz. Wstrzymał oddech chcąc usłyszeć, czy rodzice już się obudzili. Jednak w rezydencji panowała cisza. Edward mimo wszystko chciał zachować ostrożność i bardzo szybko a zarazem bezszelestnie kierował się na dół po schodach. Kiedy już był przy półpiętrze noga ześlizgnęła mu się ze stopnia i po całym domu rozniósł się huk. Chwilę później chłopiec usłyszał rozbijający się dzbanek. W mgnieniu oka podniósł się i kontynuował bieg po schodach. Na parterze od razu skręcił w prawo chcąc schować się za szafą, ale stanął twarzą w twarz z Lindsey. Westchnął i spuścił głowę nie chcąc widzieć wzroku pokojówki.
                -Mogę wiedzieć, paniczu Edwardzie, dlaczego biegasz po całej rezydencji jak oszalały? Przez ciebie zbiłam dzbanek, bo myślałam, że coś ci się stało! –skrzyżowała ręce i spojrzała zdenerwowana na chłopca. Poczuł na sobie jej wzrok.
                -Przepraszam. –burknął –Gdzie rodzice?
                -Wyszli na spacer. Powinni niedługo wrócić. –oznajmiła i odwróciła się od Edwarda kierując się w stronę jadalni.
                -Mogę wyjść na dwór? Jest taka ładna pogoda. –potulnym głosem zapytał Lindsey. Zdawało się, że to anioł, nie dziecko.
Pokojówka westchnęła i przyłożyła dłoń do czoła, jakby była strasznie zmęczona.
                -Nie zjadłeś śniadanie, Edwardzie. Nie mogę pozwolić ci wyjść.
                -Tylko na chwilkę! Za moment wrócę a i tak nie jestem głodny. –nie czekając na odpowiedź kobiety ruszył w stronę drzwi.
                -No dobrze, ale wracaj szybko… -Lindsey w połowie zdania usłyszała trzaśnięcie. Westchnęła i poszła sprzątnąć rozbity dzbanek.

***

                Edward obejrzał się za siebie, czy pokojówka nie stoi w drzwiach czy oknie i nie obserwuje go. Widząc, że nic mu nie grozi przyspieszył i pobiegł w stronę ulicy, która już była oblegana przez mieszkańców Bristolu. Nigdy nie był w centrum miasta, ale ani trochę nie obawiał się, że może się zgubić czy, że rodzice się dowiedzą. Budynki były zadbane, ale nie zmieniało to faktu, że bezdomni i brudni ludzie spacerowali ulicami Bristolu. Edward ruszył w stronę tawerny, którą widział z okna. Poznał ją po szyldzie z niebieskim wielorybem, na którym namalowany był statek. Karczma była zbudowana z drewna i wydawało się, że zaraz się zawali. Sklep obok wyglądał identycznie. Chłopiec wychylił się lekko zza progu tawerny. W zaułku nikogo nie było, jednak usłyszał szelest i puste stuknięcie. Pomału, ale pewnie wchodził głębiej w zacienione miejsce.
                -Shhh. –usłyszał –Cicho. Jakby co, to mnie tu nie ma. –głos należał do dziecka. Edward odwrócił się w stronę źródła dźwięku. –Tu jestem. –zza sterty śmieci i desek wyłoniła się brudna twarz z potarganymi czarnymi włosami.
                -Cześć. –Edward podszedł bliżej –Dlaczego tu siedzisz? –nachylił się tak, żeby chłopiec usłyszał szept.
                -Nie wiesz? –rozwarł szeroko oczy –Nie znasz zabawy w chowanego?
Edward zagryzł wargi. Skąd szlachcic może znać jakąkolwiek zabawę? Przecież rodzice wściekliby się, gdyby zobaczyli, że ich syn bawi się w coś, przy czym można się ubrudzić.
                -Niestety, nie znam. –spuścił głowę, bo czuł, że oblewa się rumieńcem.
 Chłopiec poruszył się niespokojnie powodując skrzypnięcie deski.
                -Usiądź tu. Powiem ci na czym to polega. –zrobił Edwardowi miejsce obok siebie.
Młody szlachcic spojrzał na wyznaczone miejsce. Było brudno jak cholera, ale mimo to usiadł bez najmniejszego wahania.
                -Ta zabawa polega na tym, że jedna osoba zasłania oczy. –zasłonił swoje brudnymi rękami –W tym czasie inni biegną się schować a za chwilę ten, co zasłaniał oczy musi iść ich szukać. –odsłonił twarz i uśmiechnął się od ucha do ucha.
Chłopiec miał na sobie brudną za dużą koszulę, która kiedyś była biała i znalezione w śmietniku buty należące niegdyś do jakiegoś szlachcica. Szerokie brązowe spodnie związane miał w pasie sznurkiem a nogawki podwinięte do połowy łydek.
                -Jestem Kary. –wyciągnął brudną rękę w stronę Edwarda.
                -Kary? Nigdy nie słyszałem takiego imienia.
                -To nie imię. Tak na mnie mówią, ale skąd to się wzięło to naprawdę długa historia. –wzruszył ramionami –A na Ciebie jak mówią?
                -Edward. –dopiero teraz ujął rękę Karego –Edward Kenway.
Chłopiec uniósł brwi w zaskoczeniu.
                -Jesteś szlachetnie urodzony? –w jego niebieskich oczach pojawiła się iskierka ciekawości i podekscytowania.
                -Tak. Nienawidzę takiego życia. Nic mi nie wolno. Dużo osób chciałoby pochodzić ze szlacheckiej rodziny, ale nie wiedzą jak to jest. Chciałbym żyć tak, jak każdy, kto nie jest szlachcicem. –westchnął i spuścił głowę.
                -Mimo wszystko to zazdroszczę ci. Szlachcice umieją czytać, pisać i robić różne inne fajne i przydatne rzeczy. –zasmucił się a w jego głosie Edward usłyszał nutę zazdrości.
                -Mogę dołączyć do zabawy? –zmienił temat po chwili ciszy.
Na te słowa Kary wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zerwał się i pociągnął do góry nowego kolegę, tak, że już oboje stali.
                -Naprawdę chcesz? –zapytał z niedowierzaniem –Chodź, poznasz moich kolegów i pobawimy się wszyscy razem. –nie czekał na odpowiedź Edwarda tylko pociągnął go za sobą.

***

                Oboje chłopcy od razu znaleźli wspólny język i pobiegli w stronę biedniejszej części Bristolu. Edward bardzo polubił Karego i zadziwiał go swoimi umiejętnościami. Bezdomny chłopiec myślał, że szlachcic nie będzie potrafił szybko i zwinnie wchodzić po drabinach, skakać po dachach i bezszelestnie poruszać się po drewnianych budynkach.
                Kary zajrzał przez okno do jednego z opuszczonych budynków po czym zastukał w nie kilka razy. Po chwili pomachał do kogoś, kto widocznie znajdował się w środku. Edward stał obok towarzysza i przyglądał się trójce chłopców wyglądających na wiek jego i Karego. Jedyne czym się różnili to włosy i twarze. Każdy był ubrany prawie tak samo i brudny równie bardzo jak towarzysz. Kiedy zobaczyli w oknie kolegę, od razu wyszli na zewnątrz.
                -Gdzie byłeś, Kary? Wszędzie cię szukaliśmy! –odezwał się niski chłopiec z kręconymi włosami.
                -Chowałem się. –uśmiechnął się szeroko –Przyprowadziłem nowego kolegę.
Wszyscy podeszli do Edwarda i zaczęli uważnie się mu przyglądać. Czuł się trochę nieswojo i postanowił pierwszy się odezwać.
                -Cześć. Miło mi was poznać. Jestem Edward.
Chłopcy na raz uśmiechnęli się ukazując rzędy o dziwo czystych zębów. Kary stanął przed twarzą do szlachcica i zaczął po kolei pokazywać na swoich kolegów.
                -To jest Kędzior –wskazał na drobnego chłopca, który wcześniej pytał się, gdzie Kary się podziewał. –Ten tutaj to Świeca –stanął obok najwyższego z nich wszystkich –Jego przezwisko to też długa historia –dodał po czym położył rękę na ramieniu ostatniego –To Szczurek. Mówimy tak na niego, bo jest chudy, mały, bardzo szybki i zwinny. –Kary uśmiechnął się jeszcze szerzej.
                -Każdy z was nie zna swojego imienia? –zapytał Edward z ciekawością.
                -Tak. Nie mamy rodzin i jesteśmy zdani sami na siebie, ale radzimy sobie, bo wspieramy się nawzajem przez co jesteśmy silniejsi i nie poddajemy się. –wyjaśnił Świeca.
Edward skinął głową i uśmiechnął się. Poczuł, że znalazł się wśród osób, które żyją dzięki pomaganiu sobie nawzajem i takie towarzystwo mu odpowiada.

12 komentarzy:

  1. O Boże ! Te dzieci są prze urocze :)
    Cudownie opisałaś ubiór Karego :)
    Dzisiaj też czytałam z herbatką i pod kocykiem :)
    Po prostu cudoo! :)
    Dobrze, że Ed postanowił się z nimi zakolegować :) Będzie miał wsparcie i będzie mógł uciec od codzienności.
    Wszystko tutaj jest dopięte na ostatni guzik :)
    Wkładasz całe swoje serce w tego bloga i to widać :)
    Opisy staranne i wszystko jest takie spójne i..i...i piękne :)
    Ty powinnaś dziewczyno książki pisać ! :3
    Masz ogromny talent :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie interesują mnie te typy opowiadań więc nie czytalem całego. Świetny pomysł, bardzo orginalny. Wygląd też super, chociaż zmieniłbym parę rzeczy. Masz bardzo profesjonalny styl pisania i to się liczy :D

    Zapraszam do mnie: http://arbuzikworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog poprzedni rozdział też był super. Podoba mi się pomysł i twój styl pisania. Życzę wiatrów w żagle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku masz pomysł i to widać.
    Świetnie go realizujesz, fabuła wciąga !
    kolorowy-kwiatuszek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Nie oszukujmy się nie lubię takich blogów... ale ten jest niesamowity ! :)
    Po mimo tego, że są tutaj dzieci (jestem przyzwyczajona czytać o 16-latkach albo 18-latkach) to jest to naprawdę niesamowite.
    Wiem, że akcja dzieje się w średniowieczu i tak naprawdę zaczynając ten rozdział nie wiedziałąm czy dojdę do końca, ale... okazał się być całkiem przyjemny i tak naprawdę po mimo tylu rzeczy, których nie lubię w blogach ten pomysł jej dobry barzdzo dobry :)
    Weny życzę!
    Zapraszam do siebie: http://psychiclovemaggie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja nie toczy się w średniowieczu a w złotej erze piractwa :D
      Dziękuję za szczery komentarz C:

      Usuń
  6. Zapraszam na rozdział III (czarnystroz.blogspot.com)
    Przepraszam za spam :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, nie sądziłam, że spodoba mi się takie opowiadanie. Urzekł mnie twój styl pisania, opisy, odczucia itp :) Mam nadzieję, że szybko nas nie opuścisz :) Zostaje na dłużej :) Jeśli byś chciała odwiedzić mojego bloga to zostawiam link :) http://mycrimeromance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czołem! Szkoda, że ten rozdział jest taki krótki, przeczytałam go w mgnieniu oka. Dzieciaki urzekają, są świetne. Mimo tego, że przedstawione są w wesoły sposób i tak jest mi ich strasznie szkoda. Czekam na więcej, będę obserwować Twoje poczynania. :)
    Pozdrawiam, Lucy.

    http://nimfadora-scatty-tonks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne! Uwielbiam takie klimaty, a twój styl pisania jest lekki i zrozumiały :)


    http://carpe-diem-credo.blogspot.com/
    zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i w końcu udało się, znalazłam czas żeby przeczytać kolejny rozdział. Co tu dużo mówić. Jest równie dobry jak poprzedni, a może i nawet lepszy. Jestem zafascynowana sposobem w jaki piszesz. Potrafisz sprawić, że to co tworzysz czyta się z wielką przyjemnością.

    Pozdrawia Anka

    OdpowiedzUsuń